Co dalej…?
Myślę, więc jestem.
Kartezjusz
Wszystko jest poukładane, wiemy co przyniesie jutro, nie musimy się o nic martwić. W tygodniu spotykamy się ze znajomymi spędzając wspólnie chwile. Zapamiętujemy każdy szczegół, każdy moment, by mieć co wspominać. Weekendy zaś są nieco bardziej chaotyczne. Raz odpoczywamy w domu po ciężkim tygodniu, innym razem organizujemy wspólny wypad na miasto czy w góry. Czyż nie jest pięknie? Wtem nadchodzi zakończenie roku szkolnego. Koniec nauki w szkole własnego wyboru. Technikum, liceum, zawodówka – nie ma znaczenia. Niektórzy się cieszą, przecież koniec z zadaniami domowymi, sprawdzianami, niezapowiedzianymi kartkówkami, wstawaniem co rano by dojechać na uczelnię. Otwierają się przed nami zupełnie nowe możliwości i rozpoczyna walka o przetrwanie w tym szczurzym wyścigu o nie wiadomo co. Zaczyna się weryfikacja zdobytych umiejętności w sprawach wymagających naszej samodzielności, lecz czy to tylko to?
Pierwsze kroki w dorosłym życiu i pierwsza decyzja, która ukierunkuje nasze przyszłe lata. Ci, którzy decydują się iść na studia, chcą poszerzać swoje horyzonty, pozyskiwać nową wiedzę, doświadczyć nowości, by łatwiej można było iść przez życie. Inni decydują się iść do pracy z różnych powodów. W obu przypadkach najbardziej cierpią na tym relacje nawiązane przez poprzednie lata. Wiadomo, można wszystko pogodzić, aczkolwiek ciężko jest zebrać całą paczkę w jednym miejscu w jednym czasie tak, by nikomu nie pokrzyżować planów. Być może to we mnie tkwi wina i tak naprawdę tylko ze mną jest owy problem, kto wie… Podczas szkolnych lat wiadomo było o której kto kończy, że zazwyczaj po szkole jest pełno wolnego czasu czy to na szwędanie się po okolicy bądź wspólny powrót do domów. Na studiach oprócz nauki na kolokwia i odrabiania prac zadanych przez wykładowców dochodzi często praca wieczorami. Niekiedy studia są weekendowe, a więc i praca może być na cały etat w tygodniu, o ile się jej podejmie.
Życie a ja
Nie wiem czy ktokolwiek będzie chętny czytać moje użalanie się nad sobą. Jestem tym, który mógł się lepiej uczyć i napisać maturę z lepszymi wynikami. Miałem możliwość pójść na studia, ba, próbowałem dwa razy wydając na zapisy niemałą kwotę. Jedyne co mi z tego przyszło to same maile z odmowami przyjęcia. Nie mogę nikogo obwiniać przecież prócz samego siebie. Aplikowałem do paru firm i zakładów pracy zarówno na stanowisko informatyczne jak i magazyniera. Nic więc dziwnego że z moimi osiągami dostawałem zaproszenia na rozmowy na to drugie stanowisko. Podjąłem się pracy fizycznej, nic innego mi nie pozostało. Nie mogłem dłużej znieść narzekania ze strony rodziny, że nic nie robię. Od momentu rozpoczęcia pracy dawałem z siebie naprawdę wszystko. Doszło do tego momentu kiedy to potrafię wykonywać pracę za dwie lub nawet trzy osoby gdy zajdzie taka potrzeba. Wracam z pracy wycieńczony do tego stopnia, iż podczas samej jazdy samochodem w drodze powrotnej potrafię się łapać na braku koncentracji na otoczeniu gdy jadę rozpędzony. W domu postanawiam posprzątać czy to łazienkę, czy kuchnię, a kończy się jak zawsze. Szybki prysznic i do spania. Przecież Zakład czeka, bym się zjawił dnia kolejnego.
W ten sposób życie przelatuje mi przez palce. Prosty schemat: dom – praca – dom – sen. W weekendy gdy pada hasło wspólnego wyjścia zazwyczaj nie mam po prostu sił. Takie wieczne zmęczenie prowadzi łatwo do depresji, czyż nie? Podążając wyżej wymienionym schematem nie mogę się również przeca dziwić, że nie mogę dobrać sobie drugiej połówki. Gdzież bym przecież mógł szukać? Na zakładzie? Jadąc samemu samochodem? Podczas snu? Często łapię się na zaniedbywaniu znajomości przez swoje postępowanie. Przyjaciele, z którymi spędzałem noce i wieczory na wspólnych rozmowach przestają się do mnie odzywać, a ja do nich. Nie mogę znaleźć chwili by pójść pilnie do lekarza, a co dopiero pojechać i się spotkać gdziekolwiek. Wiadomym jest, że inni też mają swoje życia i zmieniają otoczenie w którym się obracają. Taka musi być chyba kolejność rzeczy. Jak to możemy usłyszeć w piosence Anny Jantar: „Nic nie może przecież wiecznie trwać”.
W takich chwilach człowiek rozmyśla, ile to planów człowiek miał, ile pragnień i ile życzeń. Życie potrafi paskudnie zweryfikować wszystkie nasze marzenia, realizm świata potrafi być miażdżący, coś o tym wiem, ale zawsze trzeba kierować się w ,,stronę słońca” z nadzieją na lepsze, nawet jeśli wydaje się nam, że na horyzoncie są tylko dni mroczne i beznadziejne.
Post Scriptum
Dawno już człowiek nie przeczytał jakieś recenzji, a tutaj zawsze były mega